czwartek, 26 lutego 2015

Pałac Brunów - powiew luksusu

W tym (czyli tamtym) roku nie byliśmy na wakacjach (mój sześciomesięczny pobyt w Anglii się nie liczy hihihi). Kiedy więc w ferie mama dała nam mozliwość wyjazdu (zastąpiła mnie w pracy) to się bardzo ucieszyliśmy. Szukaliśmy długo jakiejś fajnej oferty, fajnego miejsca, ciekawej okolicy, aż w końcu trafiliśmy na Gruponie na Pałac Brunów. 

W niedzielę, w dniu wyjazdu nie spieszyło nam się. Nie byliśmy spakowani, długo spaliśmy, leniwie śniadaniowaliśmy, a pogoda za oknem nie zachęcała do podróży: 

W końcu się jednak zebraliśmy i pojechaliśmy. Nawigacja wywiozła nas w pole (znów!), ale kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce to opadły nam szczeny (szczęny?!)

Wjechaliśmy na gigantyczny dziedziniec, a potem weszliśmy do budynku.

Całkowicie mnie zamurowało. Wnętrze było obłędne. Zdjęcia tego nie oddają. Wielki hol, stare albo stylizowane meble, lustra, lampy, lampki, zdobienia... czad! W dodatku jest to hotel nie wiem ilu gwiadkowy, a nie pensjonacik jak nam sie wydawało...







 Nasz pokój nie był jakiś szczególnie wypaśny, ale miał pałacowe elementy. Moim ulubionym było wielkie okno, z wielkim parapetem i grubaśne kotary. 


ze dwa razy udało mi się tam na chwilę zaszyć z książką... ;-)

Obiecałam Iduli, że jeszcze tego samego dnia pójdziemy na basen, bo ona strasznie się na niego szykowała od kilku dni. Wcześniej jednak musieliśmy cos zjeść i w restauracji na dole czekała na nas gratisowa "kolacja powitalna", Wszystko fajnie, była pyszna, ale po pierwsze taka elegancka, że nie było wiadomo jak sie zachować, a po drugie ludzie obok siedzieli w sukniach i garniturach, a my.... w dżinsach i ubłoconych buciorach... Siara. 

to zdjęcie zrobiła nam Ida ;-)

 Całość Ą i Ę tyle trwała, że niestety na basen było już za późno. Ida była strasznie rozżalona, a ja miałam wyrzuty sumienia, że jej nepotrzebnie narobiłam ochoty.

Odbiliśmy to sobie w kolejnych dniach ;-) W podziemiach było SPA. Sauna, basen, jacuzzi, mini-siłownia i masaże, maseczki i inne takie. Wszystko eleganckie, czyste i piękne.












 Wojto kichacz ;-)






 Ida sama włączała bąble w wananch



 nie ma to jak prawidłowo założone kółko ;-)

 czas na relaks ;-)


Spędziliśmy tam pięć luksusowych dni. Odwiedzaliśmy basen, jedliśmy pyszności, piliśmy drinki (no dobra, tylko raz ;-) ) i czułam się jak księżniczka ;-)

gdyby ktoś miał ochotę też się tak poczuć to oto namiar: Pałac Brunów. Nam sie udało kupić atrakcyjny pakiet na Gruponie ;-)



2 komentarze: