Na pierwszym balu, w szkole językowej było chyba kilkaset dzieci, hałas, harmider, chaos i inne - Ida bawiła się nawet nawet - poza niektórymi momentami, gdy inne dzieci ją potrącały, robiły kółko nie dając jej rączki (a ona sama jeszcze nie umie się "wczepić"), albo jak szalone mamuśki w szale robienia fot i filmów swoim pociechom taranowały co mniejsze dzieci lub uniemożliwiały im kontakt wzrokowy z niczym poza ich wypiętym tyłkiem w obcisłych rurkach. Trochę się tam kilka razy wkurzyłam, bo zamiast bawić się z tymi dziećmi i pozwolić na zabawę innym to albo nie pilnowały dzieciaków i gadały z koleżankami (głównie dzieci starsze, biegające jak dzikie osły i siejące zamęt) lub obsesyjnie wszystko nagrywały i obfotografowywywywywały. Ja osobiście nie robiłam zdjęć i nie bardzo mam co tu pokazać, bo starałam się bawić z Idą, a momentami wręcz ją ratować z wiru skaczących i wydzierających się dzieciorów.
W każdym razie Ida bardzo się na każdy bal szykowała i cieszyła. Na pierwszym była przebrana za wróżkę. Tu przymiarka skrzydełek:
Na drugim, muzycznym, była przebrana za pająka i tam było spokojniej - ale też mniej "balowo".
po drugim balu pojechałyśmy do Wierzb.
Fajne to ostatnie zdjęcie z Kubą... lub Jackiem :P
OdpowiedzUsuńWiadmo, że to Jacek.
OdpowiedzUsuńCzyli Kuba. :P
OdpowiedzUsuń