czwartek, 21 listopada 2024

London Bejbe! Dzień 1


Pobudka o 3.00.
Jazda na lotnisko. Mrożżżny poranek.Trochę nerwów z powodu długiehgo oczekiwania na transfer z parkingu -  prawie nas nie wpuścili do samolotu, bo przyszliśmy już po zamknięciu odprawy.
Lot spokojny, piękne widoki i okrągła tęcza na deser.
Lot był opóźniony, więc czas zaplanowany na spokojny spacer przez HydePark do stacji Paddington  przesiedzieliśmy w Luton czekając na autobus i jedząc śniadanie, ale trudno. Plany są dobra baza, ale nie można się do nich zbyt ściśle przywiązywać. Po jeździe i pierwszych zachwytach zabudowaniami - trochę zaskakujace spotkanie z Simem (chciało mu się na kilka godzin przejechać taki kawał ! ♥️ I to w przeddzień najważniejszego egzaminu od czasów matury!), krótki spacer po HydeParku a potem biegiem do Muzeum Historii Naturalnej*.
Na każdym kroku Harry Potter i Paddinghton

Zwiedzanie zaczęliśmy od...bufetu. Kawa, kanapki, trochę spokoju żeby odsapnać, zamienić na spokojnie kilka słów z dawno niewidzianym bliskim człowiekiem, popatrzeć na siebie...i ruszyliśmy zwiedzać muzeum.

Muzeum Historii Naturalnej - sama nazwa brzmi niezachęcajaco, natomiast w środku.... przepiękne wnętrza, skrzypiące podłogi, mnóstwo sal i korytarzy, w ktirych znajduje się kilka milionów eksponatów. Wypchane zwierzęta, zasuszone owady, skały, minerały, plansze, interaktywne makiety, kości, rekonstrukcje, modele gigantycznych zwierząt w skali 1:1... Mieszanka smutku (wypchane zwierzęta), zachwytu (piękne kamienie), ciekawości (eksperymenty), strachu (wielki realistyczny T-rex, symulator trzęsienia Ziemi)- dla każdego znajdzie się ciekawy dział, zachwycające okazy, powody do zdziwienia i zafascynowania.
Nasz Maluch bał się dość realistycznego modelu dinozaura, więc Wojto zrobił dla niej zdjęcie w wersji łagodnej.
Po kilku godzinach błąkania się po licznych korytarzach, wśród tłumu zwiedzających poszliśmy na metro i przejechaliśmy w inną część Londynu, gdzie byliśmy umówieni z BP.
Dotarliśmy pierwsi i po zobaczeniu restauracji, 
zwątpilismy. Maluteńka, zatłoczona - wydawało się, że nie ma opcji byśmy się tam zmieścili w siódemkę. A jednak - kelner odgrzebał stolik przy drzwiach do toalety, z czteroosobowego zrobił siedmioosobowy dostawiając krzesła - i mimo początkowego sceptycyzmu wszystkim nam bardzo smakowało, ceny były normalne, tempo podania imponujące, a samo spotkanie na długo zostanie mi w pamięci.
Świat jest mały gdy się tego naprawdę chce.
Londyn w pełni udekorowany na święta, z głośników na ulicach i w futrzastych, neonowych rikszach dudni Mariah Carey, na półkach w sklepach pełen świąteczny asortyment.
Gdy pożegnaliśmy się z Simem ruszyliśmy na spacer po Soho, ChinaTown, Piccadilly Circus, Oxford Street.
A potem, wykończeni pojechaliśmy do BP na herbatę i słodki, cudowny sen.
Londynie, miło Cię znów słyszeć, widzieć i czuć.
Zasypiając słyszałam pociąg jadący tuż obok domu. Uwielbiam odgłosy pociągów, tramwajów i dworców. Uwielbiam Anglię. Uwielbiam podróżować. Uwielbiam moje życie :)

* W osobnym poście umieszczę podsumowanie miejsc, które odwiedziliśmy, orientacyjnych kosztów i organizacyjnych detali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz