Od zeszłego sezonu regularnie morsuję z rodzinnym Michałem. Michał spaceruje boso po lesie, bierze zimne prysznice, chodzi po śniegu, regularnie saunuje i po debiucie w morsowaniu od razu zaczął się zastanawiać dlaczego tylko stać w tej zimnej wodzie, a może by tak zacząć pływać...
Krótko po tym jak rozpoczęliśmy sezon 2022 natrafiłam na informację o sztafecie w zimowym pływaniu w pobliskiej kopalni i sądząc, że to Michała zainteresuje wysłałam mu link do zgłoszeń. On zadał tylko jedno pytanie:
"Startujemy?"
Wcześniej tego w ogóle nie brałam pod uwagę, ale w mojej głowie pojawiła się chęć zrobienia tego szaleństwa. Wtedy jeszcze nawet nie zanurzalam dłoni podczas morsowania, o pływaniu nie było w ogóle mowy, ale tydzień po tygodniu, ćwiczenia zrobiły swoje.
Chodziłam po śniegu.
Odśnieżałam gołymi rękami.
Zanurzałam się po szyję.
Pływałam.
No i zrobiliśmy to! Ja na dystansie 25 metrów, Michał na 100, razem z kilkuset innymi osobami wzięliśmy udział w jedynej tego rodzaju imprezie w Polsce. Była szansa na Rekord Guinessa, ale chyba formalności nie zostały spełnione i to się nie udało.
Ogólnie - fantastyczne przeżycie!
Adrenalina, piękny widok i niesamowite doznanie gdy płynie się wąskim korytarzem, otoczonym ciosanymi skałami, w ciszy słychać tylko spotęgowane echem kapanie, ciurkanie, chlupot, a przed sobą ma się ciemną dal, dosłowne płynęło się w nicość. Przez te kilka minut miałam świadomość, że właśnie przeżywam coś wyjątkowego, czego nigdy nie zapomnę!
Pobudzeni adrenaliną zrobiliśmy po sztafecie dwie niezbyt mądre rzeczy:
- najpierw wytaplaliśmy się w gorącej bani, a potem
- poszliśmy pieszo szukać sztolni, o której czytaliśmy na forum morsow spacer był daleki, długi, w wietrze i niezbyt sprzyjających warunkach, ale udało nam się znaleźć to miejsce.
Michał od razu wyskoczył z ciuchów i wskoczył do wody morsując drugi raz w ciągu jednego poranka, a ja choć początkowo się wahałam niestety też się na to zdecydowałam.
Piszę "niestety", bo przyplacilam tę przesadę słabym samopoczuciem w kolejnych dniach - no, ale tak to jest z szaleństwami - ciężko o umiar :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz