wtorek, 26 sierpnia 2014

Gil na wyspie ...yyy, tzn grill po wyspie ;-)

Wybraliśmy się pieszo na wyspę. To była prawdziwa wyprawa! Zrobiliśmy milion kilometrów, zmarzliśmy, trochę nas zrosił deszcz, ale ogólnie... było czadowo. Wyspa jest połączona z Gillingham dwoma niezbyt długimi mostami, ale ma fajny klimat. I cudne widoki, porty, łódki, pluskającą wodę i mewy...

zasłużona przerwa na jedzenie




pędzilismy potem do domu, aby rozpalić grilla i wieczorem się takowy odbył. Rafał Bal pilnował ognia i mięcha i chwała mu za to, bo zajęcie to dość niewdzięczne.





Rafał Chmiel z tęsknoty za wyjechaną Magdą posilał się jedynie suchym chlebem i zieleniną...

(...NOT!)


Był z nami również kolega chłopaków z pracy.

Rafał Chmiel był miły i grzeczny...
 (...NOT!)

Robiło się coraz zimniej zimniej, a potem to nawet pokropiło. Kobiety i dzieci znalazły schronienie w domu, a chłopy siedziały na dworze i nie marzli, bo sie rozgrzewali ;-)



1 komentarz:

  1. Taaa, wszystko fajne, ale koniec końców rozmową Polaków przy trunku się kończy

    OdpowiedzUsuń