Wybraliśmy się pieszo na wyspę. To była prawdziwa wyprawa! Zrobiliśmy milion kilometrów, zmarzliśmy, trochę nas zrosił deszcz, ale ogólnie... było czadowo. Wyspa jest połączona z Gillingham dwoma niezbyt długimi mostami, ale ma fajny klimat. I cudne widoki, porty, łódki, pluskającą wodę i mewy...
zasłużona przerwa na jedzenie
pędzilismy potem do domu, aby rozpalić grilla i wieczorem się takowy odbył. Rafał Bal pilnował ognia i mięcha i chwała mu za to, bo zajęcie to dość niewdzięczne.
Rafał Chmiel z tęsknoty za wyjechaną Magdą posilał się jedynie suchym chlebem i zieleniną...
(...NOT!)
Był z nami również kolega chłopaków z pracy.
Rafał Chmiel był miły i grzeczny...
(...NOT!)
Robiło się coraz zimniej zimniej, a potem to nawet pokropiło. Kobiety i dzieci znalazły schronienie w domu, a chłopy siedziały na dworze i nie marzli, bo sie rozgrzewali ;-)
Taaa, wszystko fajne, ale koniec końców rozmową Polaków przy trunku się kończy
OdpowiedzUsuń