środa, 2 lipca 2014

Niespodziewana Niespodzianka!!!

W sobotę byłam od rana do 15 na kursie z marketingu sieciowego. Brzmi mądrze i nawet mądre rzeczy tam pan mówił, ale aby promować swoją stronę to trzebaby ją najpierw mieć ;-)
Po powrocie i obiedzie pojechałysmy z Iduchą do Decatlona po "ciepek". W stroje kapielowe mama ją zaopatrzła wcześniej w używkach, klapeczki też kupiły, więc pozostała tylko jedna rzecz - czepek. Całe zmieszanie wzieło się z wydarzeń w tygodniu...
...w środę byłyśmy z Idą i Justyną na cmentarzu myć grób. Umyłyśmy, wróciłyśmy lasem i odprowadziłyśmy Justynę na autobus. Potem poszłyśmy do domu, zmęczone i zmarznięte, bo było już późno i zimno ;-) Co się okazało? że nie mam jednego klucza i niestety nie wejdziemy do domu... Mamy nie było. Telefon mamy został w domu bo słyszałam go przez drzwi. Zadzwoniłam do Justyny czy nie pamięta gdzie mama się wybierała, bo pamiętam, że gdzieś, ale już nie zapamiętałam gdzie. Justyna mnie oświeciła: basen.
 Całe szczęście, że wózek stał na klatce i akurat tego dnia nie był przypięty do barierki.... Wsadziłam Idę do wózka i dawaj! na Warszawską. Myślałam, że nogi mi wejdą nie powiem gdzie... Ida robiła się zmarznięta,zmęczona, spragniona i głodna. Pani sprzątaczka weszła na basen wziąć klucze od mamy, a my potem wjechałyśmy na widownię żeby zobaczyć mamę z góry w basenie. Ida była zachwycona. "Babcia pywa. Babcia ciapkę ma. Babcia kenkę" Sukienką nazwała strój, a ciapką czepek. Była chętna żeby wskakiwać do wody. Wytłumaczyłam jej co trzeba mieć żeby pójść na basen i że jak wszytsko będzie miała to pójdziemy. "Ida pywać, Ida ciepek, Ida kempolewo (strój kąpielowy), Ida kapećki (klapeczki)". W sobotę dzieło sie dokonało. 

W Decatlonie było fajowo:

- lało jak z cebra więc biegłyśmy jak szalone z auta do sklepu
- w sklepie Ida piszczała na widok kaśków, roueuków, piłeciek i kółek (hulahop) jednak plebiscyt wygrała "noga" czyli hulajnoga i całe zakupy przejeździła właśnie na hulajnodze. 
-czepek został zakupiony
- po zakupach spędziłyśmy sporo czasu na parkingu wśród rozłożonych namiotów. Ida nie pamięta wakacji pod namiotem, ale była zachwycona. : "Ida w domku spała (kładła się na podłodze), z misiem, mama stępny, tak? (że niby my w drugim, albo przynajmniej w innej sypialni). Ida zium (zamykała się w środku i piała z radości), Ida bam (potrójna gleba, zahaczyła o linki)"
Potem pojechałymy do Wierzb pożegnać się z chłopakami ... wieczorem wyjeżdżali na obóz rowerowy.

W niedzielę rano pojechałyśmy we trzy na basen. Ida bawiła się świetnie. Biegała w kółku i motylkach, skakała do wody (niezbyt często, ale ją to cieszyło), goniła, biegała, pływała w bąbelkach i nie robiła problemu nawet z zimnej wody w dużym basenie,  mimo, że drżała jej aż broda ;-) Ja sobie za bardzo nie popływałam, bo ciągle chciała być ze mną, ale i tak było super. Nawet w jacuzzi siedziałyśmy ;-)

Po basenie wróciłyśmy na śnaidanie i migiem do kościoła. Ida była trochę niegrzeczna, więc zamaist iść na lody poszłyśmy do domu spać. W sumie zaserwowałam jej pobudkę przed 8 rano, więc miała prawo być niewyspana ;-) Byłyśmy na dobrej drodze do zaśnięcia gdy... rozległ się dzwonek. Wstałam, odbrałam domofon i się zdziwiłam. Gazownia po odczyt liczników. Pomyślałam sobie - oszaleli? W niedzielę? Ze zdziwienia aż otworzyłam drzwi i zdziwiłam się jeszcze bardziej - to był komplet Bali!!!! Stali wszyscy ubrani jakby właśnei wrócili z Hawajów, z ciastami, galaretką i wielkim prezentem. W ogóle nie kumałam o co chodzi - przeszło mi przez myśl - umawialiśmy się a ja zapomniałam?! Ale jak zawołali niespodzianka i wszystkiego najlepszego" to zrozumiałam! To była moja urodzinowa niespodzianka!!! ;-)) Musze przyznać, że dawno nie byłam tak zaskoczona :-) W ogóle nie przeszło mi przez myśl, że mogliby przyjechać, zwłaszcza, że przecież Artur też miał urodziny i pewnie je robili właśnie w ten weekend.Szczerze mówiąc moje urodziny w dniu urodzin przeszły prawie bez echa, więc zapomniałam, że w ogóle były. Całe sczęście zresztą, bo aż strach wspominać które to.....

W każdym razie popołudnie było wesołe, hałaśliwe i pełne dzieci ;-)
Duża Ida
 a ja dostałam wymarzony zegar z Jyska czy Yska - taki jakby dworcowy ;-) Będzie idealnie pasował do naszego małego M. Asia pamiętała jeszcze z Zabrza, że chciałam taki zegar ;-) Co za apamięć!

spacer do lasu, który skończył się zanim się zaczął. Lunęło i uciekliśmy na Okrzei.







 Wiesz, że Asia nie była tam już rok?! Kosmos....

szampan czeka na parapetówkę ;-)
 Rafał
- przywiózł mi przedłużacz
- naprawił drzwi szafy, bo spadły z rolek czy z czegoś tam
- naprawił spłuczkę, bo ekipa źle ją podłączyła
- nawet się nie czepiał krzywych kafelek ;-)


a po zwiedzaniu - lody!




Concita Wurst ;-)

a po lodach "bawac"










 po powrocie zjedliśmy obiad, bo wygłodnielismy. Mama była zamieszana w konpirację, wiedziała o ich przyjeżdzie, zopatrzyła się, a raczej nas w ciasto, mięcho, naobierała ziemniory, zrobiła mizerię....

A jak zrobiło się późno to Ida miała pokaz nagich ciał. Bardzo jej się podobało ;-)


patrz jak grzecznie stoi i się przygląda ;-D

... tak właśnie Ida nie chce płukać głowy.Woli się drzeć ;-)



Było superaśnie! Fajnie, że Drogim Balom chciało się do mnie przyjechać z końca świata ;-)))))))))))

Dzię-ku-ję! I za zdjęcia też, bo wszystkie pochodzą z ich aparatu ;-))))))))))))))

3 komentarze:

  1. ale fajna niespodzianka ... dobrze cię widzieć taką szcześliwą. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie że się chciało!
    Przy okazji dziękujemy za pomoc w spisku i pyszny obiad :)

    OdpowiedzUsuń