Trzeci dzień zaczęliśmy sami, bo BP i Tim byli w pracy. Nasz pierwszy kierunek to był Pałac Buckingham gdzie najpierw podglądaliśmy przygotowania strażników, a potem, razem z milionem ludzi obserwowaliśmy ceremonialy związane ze zmianą warty.
Spod Pałacu poszliśmy pieszo w kierunku Big Bena, Parlamentu i Katedry Westminster. To niesamowite, jak wiele rzeczy można zobaczyć w ciągu półgodzinnego spaceru.
Spacer zaprowadził nas później na Trafalgar Squere, gdzie spróbowaliśmy się dostać do National Gallery, ale ...kolejka nas pokonała.
Przystanek zrobiliśmy więc w kawiarni, gdzie w spokoju i bardzo miło spędziliśmy chyba godzinę.
W takich momentach gryzie się we mnie chęć zwiedzania jak najwięcej i jak najdłużej z potrzebą odpoczynku i pobycia ze sobą bez pośpiechu. Czy nie szkoda czasu siedzieć w miejscu skoro można w tym czasie już gdzieś być, coś widzieć, coś zwiedzić? Ja sama czuję, że tak, ale patrząc na zadowolone trzy buzie wokół mnie muszę przyznać, że oni to lubią i tego potrzebują. Może ja też tego potrzebuję tylko sobie na to nie pozwalam?
Po błogim lenistwie wsiedliśmy w autobus double decker, na górę, przed przednią szybę i pojechaliśmy nim aż do Tower. Piechotą byłoby szybciej (ze względu na zatłoczone ulice) ,ale widoki z górnego pokladu były super! Minęliśmy Katedrę św.Pawła, zabudowania City a potem obeszlismy Tower od London. Nie mieliśmy w planie zwiedzania, ale Wojto zapowiedział, że następnym razem chce tam iść.
Lista rzeczy "następnym razem" jest już długa :)
Zamiast zwiedzania twierdzy Tower wybrałam zwiedzanie mostu Tower Bridge. Nie wiedziałam wcześniej, że można to w ogóle robić i byłam zachwycona! Wspinając się po schodach na górę mieliśmy okazję pooglądać zdjęcia i filmy z budowy mostu oraz przeczytać ile roboczogodzin, nitów i ton stali było potrzebnych aby most powstał. Od lat jest symbolem miasta, ważnym i symbolicznym obiektem, który przetrwał dwie wojny i do dziś zachwyca kształtem.
Most jest zwodzony, w dodatku otwiera się wtedy gdy ktoś tego potrzebuję i jest to darmowe.
Górna część ma przeszkloną podłogę, co dla wszystkich było niesamowita atrakcją. Widoki na Tamizę - obłędne.
W środku, po drodze są różne plansze interaktywne, eksponaty, plakaty, zdjęcia, artefakty, a także dla dzieci książeczka na pieczątki.
Po zwiedzeniu mostu przyszedł czas na spełnienie obietnicy - wizytę w 7-pietrowym sklepie z zabawkami.
Gdy byliśmy w nim z Wojtkiem 20 lat wcześniej wydał nam się czymś nie z tego świata - dziś już patrzymy nieco inaczej, ale nadal można tam stracić głowę....i sporo pieniędzy!
Wracaliśmy wykończeni, ale usatysfakcjonowani. Z samego rana czekała na nas podróż powrotna, więc nie mogliśmy szaleć do nocy, musiał nam wystarczyć spacer wzdłuż północnego brzegi Tamizy i potem już metro.
Do zobaczenia Londynie. Wrócimy niebawem...